THE X-FLIES ----------------------============<>o<>===========--------------------- Wystepuja (bynajmniej nie w kolejnosci pojawiania sie w scenariuszu): - Indiana Dzins - w tej roli Harrison Opel - Lord Vada(r) - Dwa Piwa - Szef Organizacji Terrorystycznej "Organizacja Terrorystyczna" - Kar'Gul - Agent James Bundy - Facet, Ktory Pojawia Sie Tylko Przez Chwile - szef FBI Dyrektor Skinhead W rolach glownych dwoosobowa szajka szpiegow Pewnego Wschodniego Mocarstwa zakonspirowana w strukturach FBI: - Fuchs Mulder - Dama Scully ----------------------============<>o<>===========--------------------- Scenariusz: (akcja rozgrywa sie glownie w kwaterze glownej FBI) Pojawia sie Facet Nie Wymieniony W Napisach Poczatkowych z paczuszka w rece. Na korytarzu zderza sie z agentka Dama Scully i upuszcza paczuszke, szybko sie jednak zbiera, lapie paczuszke i padaza dalej szybkim krokiem. Wchodzi przez drzwi z napisem NIE WCHODZIC, idzie na dol schodami do pokoju agenta Fuchsa Muldera. W tym samym czasie agent Mulder oglada film porn... ehem film z sekcji zwlok kosmity (oczywiscie). Rozlega sie pukanie do drzwi. Mulder jednak nie reaguje. Rozlega sie glosniejsze pukanie. Agent Mulder nadal nie reaguje. Chwile pozniej drzwi wlatuja do pokoju a w powstalej dziurze pojawia sie glowa Faceta Nie Wymienionego W Napisach Poczatkowych. - Mozna? Agent Mulder szybkim, westernowym ruchem wylacza telewizor. - Wlazl! Facet Nie Wymieniony W Napisach Poczatkowych wchodzi, kladzie paczuszke na stole i wychodzi - A co to do cholery jest??? - pyta Mulder - Nie wiem. Kazano mi to tutaj dostarczyc. Nic mi wiecej nie wiadomo - odpowiada juz zza drzwi Facet Nie Wymieniony W Napisach Poczatkowych. W chwile po jego wyjsciu w drzwiach pojawia sie agentka Scully, a zaraz po niej Agent James Bundy. - Co tu sie stalo??? - Agent Bundy byl bardzo zdziwiony brakiem drzwi - Nie uslyszalem pukania - zgodnie z prawda odpowiedzial Mulder - A co robi ta paczuszka na biurku??? - tym razem nie wytrzymala Scully - Lezy - udzielil lyskotliwej odpowiedzi Mulder - Pytam skad sie tam wziela. - Przed chwila przyniosl ja tu jakis czlowiek. - Moze to bomba!!! Trzeba natychmiast wezwac saperow, oddzial antyterrorystyczny, UOP, GROM, SWAT i moja babcie!!! - zaczal histeryzowac Bundy - Bundy, uspokoj sie!!! MUSI byc jakies racjonalne wyjasnienie - Scully jak zwykle szukala jakis wyjasnien. Kiedy Bundy przestal histeryzowac Mulder kontynuowal - Pomysl, kto chcialby nas unieszkodliwic??? - WAS??? Palacz, Krycek, Syndykat, Terminato... - No dobrze juz dobrze. Uwazam, ze nalezy otworzyc te paczuszke. Podaj mlotek. - To moze ja juz wyjde, zostawilem zelazko na gazie - rzekl Bundy i ulotnil sie prawie przekraczajac bariere dzwieku a na pewno przekraczajac bariere juz nieistniejacych drzwi. Kiedy Mulder juz znalazl mlotek, przystapil do otwierania paczuszki. Niestety mlotek mial dosc sliski trzonek, poza tym Mulder mial odrobinke spocone rece, wiec mlotek wyslizgnal sie z reki agenta, wykonal pare efektownych salt i trafil niedoszlego operatora w sam czubek duzego palca u prawej nogi. Mulder zaklal pod nosem, na co Scully zareagowala glosnym smiechem (Jeden zero dla mlotka - pomyslala). - I z czego sie tak cieszysz? - Ja? Ja tylko kaslalam eheeeemmmmmm!!!, ehuuuuuuueee!!! - Scully najlepiej jak potrafila udala kaszel czlowieka od ladnych paru lat chorego na gruzlice. - Jestem lekko przeziebiona. Ciagasz mnie po jakis kanalach, a potem dziwisz sie, ze mam kaszel. - Dobra, dobra, jak jestes taka sprytna, to sama otwieraj te paczuszke. - Dobrze, odsun sie. Po tych slowach Scully przystapila do otwierania paczuszki, jednak zamiast mlotka uzyla do tego celu Noza_Kuchennego_o_27cm_Ostrzu(TM). Po chwili szarpaniny paczuszka byla otwarta i Scully ukazaly sie Dwa Piwa (oczywiscie "bezalkoholowe"). - Mulder! MULDER!!! Gdzie on sie podzial??? - Jestem tutaj (glos dobiega z szafy ustawionej w rogu pokoju - jedynej, ktora byla pusta w takim stopniu, ze moglby sie tam zmiescic, jesli bardzo by sie postaral, sredniego wzrostu czlowiek). - Czy moglabys mi pomoc, chyba drzwi sie zaciely. Kiedy Scully wreszcie uwolnila Muldera z szafy, ten spojrzal na Dwa Piwa glodnym wzrokiem i zabral sie za ich otwieranie: - Po tak ciezkiej walce z ta paczuszka nalezy nam sie chyba troche relaksu przy dobrym piwie (oczywiscie bezalkoholowym). - Moze i masz racje, ale czy nie moglbys uzyc otwieracza??? - Moglbym. Wiesz moze gdzie on jest??? - W szafce nad moim biurkiem. Kiedy Mulder zblizal sie do szafki, do pokoju wpadl jak burza Indiana Dzins - Rece precz od Piw. One sa moje. Zabieram je na przesluchanie do mojego biura. - Przeciez ty nie pracujesz w FBI. - Nic nie szkodzi. Mam specjalne upowaznienie. Te Piwa maja wielka wartosc historyczna. Musze je natychmiast zbadac, moze powiedza mi, gdzie znajduje sie pradawny browar faraona Tu-Tam-Ten-Tego-Chamona, ktorego browary zaopatrywaly w piwo caly Egipt, a po opanowaniu go przez Rzymian takze i Imperium Rzymskie. To wlasnie pod wplywem takiego piwa Brutus zamordowal Cezara. - Chwila, moment. Ktos tu kreci. Przeciez takie samo piwo sprzedaja w sklepie na rogu. Te Dwa Piwa nie moga miec zadnej historycznej wartosci. - Warto bylo chociaz sprobowac - Powiedzial Dzins i zmyl sie z biura Muldera i Scully. - To gdzie byl ten otwieracz Scully??? - W szafce nad... - STAC!!! NIE RUSZAC SIE BO WAM LBY ODSTRZELE!!! - Agenci blyskawicznie odwrocili sie w strone, z ktorej dochodzil wrzask i ujrzeli wymierzone w siebie dwa argumenty marki uzi. Kiedy juz sie na nie napatrzyli przeniesli swoj wzrok na przytwierdzona do nich postac. Byl to niezbyt wysoki osobnik, lat okolo czterdziestu, ubrany w czarny prochowiec pod ktorym rysowaly sie lufy jeszcze dwoch, czy trzech, podobnych do trzymanych w rece, argumentow. Z kieszeni plaszcza wystawal mu ogromnych rozmiarow otwieracz do butelek. - K...k...kim je...je...jestes??? - Mulder ze strachu zaczal sie jakac (nie ma mu sie co dziwic, kazdy by chyba zaczal widzac wymierzone w siebie dwa uzi) - Jestem Kar'Gul, szef ukrainskiej organizacji terrorystycznej "Organizacja Terrorystyczna". - Ale glupia nazwa - Scully nie stracila zimnej krwi, albo przynajmniej tak to wygladalo. - To nazwa tymczasowa, oglosilismy konkurs wsrod dzieci z naszego, wiejskiego przedszkola na nowa nazwe i czekamy na wyniki - zaczal tlumaczyc sie Kar'Gul, ale zaraz przypomnial sobie po co przyszedl - A TERAZ RECE PRECZ OD PIW!!! ONE IDA ZE MNA!!! - Kar'Gul zaczal nerwowo potrzasac trzymanymi w rekach uzi. - Ty...ty...tylko spo...spo...spokojnie. - Mulderowi widac niezbyt podobala sie rola przyszlego sita. - NIE RUSZAC SIE!!! JA I PIWO OPUSZCZAMY TO POMIESZCZENIE I NIC NIE MOZECIE ZROBIC ABY NAS POWSTRZYMAC!!! - To mowiac wzial Dwa Piwa pod pache, odwrocil sie w strone drzwi i... dostal nimi od Faceta Nie Wymienionego W Napisach Poczatkowych. Szybko sie jednak pozbieral. - Najmocniej pana przepraszam. To naprawde bylo niechcacy. Bardzo pana uszkodzilem??? - Facet Nie Wymieniony W Napisach Poczatkowych czul sie winny i chcial jakos pomoc. - TY IDIOTO O MALO PRZEZ CIEBIE NIE ROZBILEM DWOCH DOBRYCH PIW!!! POD SCIANE BO CI LEB ROZWALE!!! - krzyknal Kar'Gul mierzac jednym z trzymanych argumentow w Agentow, drugim natomiast w Faceta Nie Wymienionego W Napisach Poczatkowych - NO TO MAM NADZIEJE, ZE NIE ZOBACZYMY SIE JUZ WIECEJ!!! DZIEKI ZA PIWO!!! - krzyknal i wybiegl na korytarz. Kiedy Mulder, Scully i Facet Nie Wymieniony W Napisach Poczatkowych doszli do siebie Kar'Gul zdazyl juz wybiec z budynku. - LAPCIE GO!!! - krzyknal Mulder, ktory nagle przestal sie jakac. - LAPCIE GO!!! - krzyknela Scully, ktora tylko udawala, ze zachowuje zimna krew, a w rzeczywistosci bala sie chyba bardziej od Muldera. - SLYSZELISCIE CO MACIE ROBIC!!! - krzyknal Facet Nie Wymieniony W Napisach Poczatkowych. Wszyscy, z kilkoma wyjatkami (niektorzy mieli "wazne posiedzenia"), agenci jak stali rzucili sie w poscig za Kar'Gulem (mialo to dosc oplakane skutki, poniewaz Agent Bundy akurat przenosil akwarium, kiedy trojka agentow zaczela wrzeszczec. Bundy bez zastanowienia rzucil sie w pogon za Kar'Gulem zapominajac o grawitacji i jej dzialaniu na wiszace w powietrzu akwaria, co zaowocowalo sporych rozmiarow kaluza na podlodze jego gabinetu). Nikomu niestety nie udalo sie go zlapac, gdyz zniknal im z pola widzenia (ktore notabene bylo w kilku przypadkach dosc niewielkie zwazywszy, ze w pokoju mieszczacym sie najblizej drzwi akurat odbywaly sie imieniny jednego z agentow). W efekcie Kar'Gula nie znaleziono, zupelnie jakby sie pod ziemie zapadl. (Jest wieczor. Akcja rozgrywa sie na jednej z ulic Waszyngtonu. Mulder i Scully siedza w samochodzie przed czyms co mozna by nazwac domem, w ktorym wedlug informatora Muldera ukryl sie Kar'Gul) - Mulder, czy ten twoj informator mowil prawde??? Ten budynek wyglada tak, jakby byly w nim tylko szczury, a i one mialy zamiar zaraz sie wyniesc. - Chyba tak. Uzylem takich argumentow, ze facet raczej nie mial odwagi, ani czasu by wymyslec jakies klamstwo. - Nie bede pytac, co mu zrobiles. - Sam ci powiem. Wywiesilem go z balkonu na dwudziestym pietrze. Chyba jeszcze tam wisi. Sciagne go jak stad wroce, o ile nie zrobi tego wczesniej straz pozarna. - Schowaj sie!!! Ktos idzie!!! - To przeciez nasz znajomy Lord Vada(r). Co on tu robi??? - No przeciez Kar'Gul ukradl nam DWA Piwa. Podczas, gdy agenci bezproduktywnie dyskutowali w samochodzie, Lord Vada(r) doszedl do drzwi, zapukal najdelikatniej jak potrafil, lecz mimo to drzwi wylecialy z zawiasow z wielkim hukiem. Halas spowodowal, ze Mulder i Scully przestali rozmawiac i zajeli sie obserwacja podejrzanych. Tymczasem Lord Vada(r) wyjal spod swojego dlugiego plaszcza jakis srednio dlugi, niezbyt gruby przedmiot wygladajacy troche na obrzyna i wszedl do budynku. - Scully!!! Musimy tam isc!!! On ma obrzyna. Zabije Kar'Gula i nie odzyskamy naszych Dwoch Piw. Agenci szybko wyskoczyli z auta i zaczeli biec w strone rudery. Scully dobiegla szybciej, gdyz w polowie drogi Agent Mulder potknal sie o kraweznik, ktory zlosliwie wybiegl mu na spotkanie, co zaowocowalo dosc niespodziewanym, a na pewno bolesnym, spotkaniem jego brody z Matka Ziemia. Kiedy Agent sie (i caly swoj arsenal, ktory wypadl mu spod plaszcza) pozbieral, Scully czekala przed czyms, co jeszcze niedawno mozna bylo nazwac wejsciem. Oboje naraz wyciagneli swoje sluzbowe pistolety i po krotkiej chwili oczekiwania na rozwoj wypadkow wpadli do "budynku". - Stac nie ruszac sie!!! Rece precz od piwa!!! - wrzasnela jak tylko mogla najglosniej Scully. - Od jakiego piwa??? - Lord Vada(r) najwyrazniej rznal glupa - My tu mamy tylko pol litra wodki (oczywiscie tez bezalkoholowej) w papierowej torbie. Po tak slabych trunkach jak piwo rzygam dalej niz widze - zapewne byla to prawda, zwazywszy, ze nosil on okulary o szklach grubych jak denka od sloikow (musial pic podlej jakosci trunki, albo po nacach czytac napisy na etykietach). - Gdzie jest Kar'Gul??? - agenci bardzo chcieli odzyskac swoje Dwa Piwa. - Uciekl jak tylko wpadliscie tu z wrzaskiem. Chyba chlopa niezle wystraszyliscie. - Ktoredy uciekl??? - Tam po lewej jest dziura w scianie, ktora wyszedl - wskazal flaszka Lord Vada(r) i zaraz schowal reke za siebie, chyba bojac sie, ze zawartosc butelki zostanie mu zarekwirowana. Agenci potykajac sie o porozrzucane po calej podlodze flaszki po wodce, denaturacie, tanim winie i wielu innych trunkach, ktorych nazwy znaja tylko najwytrawniejsi smakosze tanich, wysokoprocentowych trunkow, wybiegli na zewnatrz. Po krotkiej chwili dojrzeli Kar'Gula uciekajacego ulica w strone rzeki i rzucili sie w pogon za nim. Z kazda chwila zblizali sie do niego coraz bardziej. Kar'Gul widzac, ze na prostej nie ma wielkich szans, usilowal przebiec na druga strone ulicy. Wbiegl na jezdnie, przecial ja i... dostal drzwiami od wlasnie wysiadajacego ze swojego mercedesa szescsety Faceta, Ktory Pojawia Sie Tylko Przez Chwile. - No i co narobiles kretynie - Facet, Ktory Pojawia Sie Tylko Przez Chiwle byl bardzo zly, ze ktos smial uszkodzic jego nowa bryke tak niedogolona twarza. - MAM TEGO DOSC!!! JUZ DRUGI RAZ DZISIAJ DOSTAJE PO GEBIE PRZEZ WAS!!! ZABIERAJCIE SOBIE TE WASZE DWA PIWA!!! ONE PRZYNOSZA PECHA!!!- krzyknal do agentow, ktorzy nadbiegli chwile wczesniej czerwony ze zlosci, zmeczenia (no i z powodu rozkwaszonego nosa) Kar'Gul. W ten oto sposob Fuchs Mulder i Dama Scully odzyskali upragnione Dwa Piwa. (akcja ponownie przenosi sie do gmachu glownego FBI do biura agentow) Agenci siedza przy swoich biurkach. Centralne miejsce na biurku Muldera zajmuja Dwa Piwa. Agenci patrza na nie glodnym wzrokiem. W koncu Mulder nie wytrzymuje. - Do trzech razy sztuka. Gdzie jest ten otwieracz??? - Juz ci mowilam, w szafce nad moim biurkiem - Scully wyjmuje otwieracz z szafki i podaje go Mulderowi. Ten dlugo przymierza sie do otwarcia butelek, w koncu jednym szybkiem ruchem zrywa kapsel z pierwszej, a nastepnie z drugiej butelki. Jedna z butelek podaje Scully. Agenci patrza po sobie, podnosza butelki i juz zamierzaja wypic po solidnym lyku Piwa, gdy do pokoju wchodzi Dyrektor Skinhead: - Tu sie nie pije!!! ----------------------===============<>o<>==============------------------- ---